Compa Danny - Código Verde

Lo hacemo y soy cerati puta gracias por venir Mi mano marca' en tu culo baby eso es un souvenir Me quieren cerquita, saben mi porvenir Q pasa wachin? estás celoso? No te escucho lero lero y Na, yo canto boleros Pero si kiero me meto en tu juego Y en par de minutos ya no es más un juego Tengo a tu novia con encaje 'e terciopelo Hablamos de lo tuyo y la verdad q medio pelo Ella me prende fuego y sin usar queroseno Hacemos que es verdad pero en verdad no nos queremos Esta apretando muy fuerte Experiencia cercana a la muerte Cada vez que la veo de frente Me clava las uñas, me escupe y me miente No soy tu compa no me digas compa Está brutality, y yo soy su mortal kombat Gil no soy tonto, aunque eso lo esconda Vos sos mentira como la fecha de donda No soy tu compa no me digas compa Yo nunca estuve para comer de las sobras Te plancho al piso y te piso como a un bora Me mira y aprende soy Dora la exploradora Le gusta comerme al dente, me mira de frente Le miento, le digo que es diferente Culo sobresaliente, se pone caliente, fuerte No aguanta la presión, se pone supa hot Mami double shot, entre el Henny y el calor No ve por el vapor Y yo le clavo las uñas Una gata fina pero que después abusa Mami eso se lava y se usa Se lava y se usa Baby no te alteres eso se lava y se usa Se usa, se usa Una gata fina pero que después abusa No soy tu compa no me digas compa Está brutality, y yo soy su mortal compa Gil no soy tonto, aunque eso lo esconda Vos sos mentira como la fecha de donda No soy tu compa no me digas compa Yo nunca estuve para comer de las sobras Te plancho al piso y te piso como a un bora Me mira y aprende soy Dora la exploradora Tamos breaking bad, rompiéndola mal

Me pongo algun conjunto las ranflitas nike af Off white blue los track pants traigo estilo que Tal todo me va Truenan los discos tambien se venden pero en General una raptor a 180 se ve acelerar Comentarios de que dura esta Me voy a movilizar para llegar no me van a Alcanzar las metas fijas van la bolsa traigo y la Voy a llenar Mantengo circulando la feria Si pongo tarifa por lo que hago No les va a alcanzar A ustedes el moviemiento no les va a pegar Para ponerlos en el piso fajada una va me la Pelan se impresionan Hace rato me embargaron A la fuerza la feria pero les trono no les basto Y quisieron mas la avaricia va en su lugar Pero ya no estan para averiguar como ando ya Los cuernos en defensa Lumbre trai pa contrarios y mas los cuadros de Polvo traficar los que me traicionaron ya no Respiran se la pegaron conmigo sin saberla Armar

I było ciemno tam A ja z tym kubkiem yerba mate Ciągle dusze żal Że na siebie straciłem patent By pobiec do gwiazd Albo polecieć jak najdalej Gorący ten czaj Tak poparzony przez ten talent I zmieniam styl do tej gry i nie śpieszy się mi Bo kilka słów na ten wiatr zamieniło się w pył I chodzę sam, kroczę sam i odrzucam ten syf Duża kropla na języku yerby spali pomysł I weź pomyśl ale nie wrzuć mnie do jednego wora Chciałbyś mieć to albo to, to wykładam na stołach A nie przypinam sobie łaty tego megalodona Popijam troszkę taniej yerby, a nie świece na forach Te złote zęby, a, złote sygnety a Chce więcej yerby, a, nie chce już świecić, tak Polej mi Hennesy, nie będę więcej, zły Nie mów o dupach, mi, proszę już nie mów... I było ciemno tam A ja z tym kubkiem yerba mate Ciągle dusze żal Że na siebie straciłem patent By pobiec do gwiazd Albo polecieć jak najdalej Gorący ten czaj Tak poparzony przez ten talent (I było ciemno tam) (A ja z tym kubkiem yerba mate) I daj mi jeszcze więcej łyków yerby by pobudzić głowę Wole napić się spokojnie i nie dusić tego w sobie Proszę powiedz, czemu widzisz we mnie problem? Nie podwajaj go już i napraw te blizny sercowe Niby to proste, a rodzisz tę rozmowę Zbudowaliśmy totem i zamkneliśmy w kole I miało już nie boleć, weź jeszcze herby dolej Na bani mam twój portret, boję się ze przesolę Wtulony w fotel, zmęczony twoim dobrem I zakochany w tobie, uznaje za chorobę to Długa nić, co tam po plątają normy on Chyba chce żyć w tej muzyce już na dobre I było ciemno tam A ja z tym kubkiem yerba mate Ciągle dusze żal Że na siebie straciłem patent By pobiec do gwiazd Albo polecieć jak najdalej Gorący ten czaj Tak poparzony przez ten talent (I było ciemno tam) (A ja z tym kubkiem yerba mate) (Ciągle duszę żal)

Stałem sam A w oddali huczał mocny wiatr Zapach tanich szlugów w myślach ładnie grał Echo twoich słów gdzieś za sobą mam Zetrzyj ze mnie kurz, by odsłonić kadr Pytaj, nie kochaj, przecież jestem cierpki jak agrest Cieżko, pozostać, na pierwszym planie I zaciągam się Kolejny raz Gdy ciebie mi brak By zatrzymać się I powoli Dociera ten smak Gorzki jak ja Jak niebo we mgle Nie jest mi przykro, pamietam ten dzień Wyschła lawenda, bo żyłem jak sęp Mydlana przyszłość, czy wspaniały sen? To nieistotne już, zapomnij mnie Wybrzmi to tak ciężko z moich ust Dodam troche swoich uczuć tak na raty to wypełniam I nie będzie już żadnych pustych słów Chciałbym kochać tak samo jak wtedy gdy wychodził serial I zaciągam się Kolejny raz Gdy ciebie mi brak By zatrzymać się I powoli Dociera ten smak Gorzki jak ja Jak niebo we mgle Nie chcę zapomnieć Najchętniej wrócę tam Miliony wspomnień Boże daj cofnąć czas I zaciągam się Kolejny raz Gdy ciebie mi brak By zatrzymać się I powoli Dociera ten smak Gorzki jak ja Jak niebo we mgle I zaciągam się Kolejny raz Gdy ciebie mi brak By zatrzymać się